Od kiedy w
sieci pojawił się trailer do aktorskiej wersji Ghost in the shell w geekowskim
środowisku zawrzało. Opinie podzieliły się na skrajnie różne, a część z nich
nawet nie dotyczyła samego trailera.
Podczas gdy
pewna grupka rozwodziła się nad perfekcyjnością oryginalnego anime, inna z
pewną dozą nonszalancji stwierdzała, że w zasadzie to rzecz jest nudna,
nieciekawa i niewarta uwagi. Poza nimi istnieje jeszcze grupa, która o Gits
nigdy nie słyszała, lub słyszała ale się nie interesowała. Więc, o co właściwie
chodzi i dlaczego to ważna produkcja?
Z czym to się właściwie je?
O statusie
Gits jako klasyka możecie poczytać na Lekturze Obowiązkowej. Sama analiza
filmu, scena po scenie, jakkolwiek ciekawa i dla mnie bardzo kusząca została
już poczyniona, więc nie będę się powtarzać. Ten tekst jest skierowany głównie
do osób, które chcą zrozumieć fenomen GitS i dowiedzieć się, o co tyle krzyku.
Może zdradzać pewne istotne elementy fabuły, ale zależało mi na tym żeby
pokazać za, co ja osobiście cenię tą produkcję.
Myślę, że
na wstępie warto nadmienić jedną rzecz: dzieło Mamoru Oshii'ego obejrzałam już
jako dorosła osoba i z pewnością bardzo wpłynęło to na moją interpretację i
odbiór jako taki. O samym filmie dowiedziałam się parę lat temu, kiedy
zainteresowałam się tematyką cyberpunku. Co jakiś czas przewijał się tytuł
Ghost in the shell jako sztandarowa post cyberpunkowa produkcja, której
zwyczajnie wstyd nie znać. Zawzięłam się więc i film nadrobiłam. I...
zakochałam się na miejscu. Dlaczego?
Te widoki...
Po pierwsze
powalająca warstwa audiowizualna. Serio, jeśli uwielbiacie dobrze narysowane i
zaanimowane produkcje, to choćby dlatego warto nadrobić GitS. Wszystko jest tu
dopięte na ostatni guzik, postaci są wyraziste, tła niesamowicie szczegółowe, a
początkowa scena z „narodzinami” cyborga przeszła już do legendy kina jako
takiego. Jeśli chodzi o muzykę to przez większość filmu jest ona bardzo
oszczędna, z tym, że jest to taka typowa japońska oszczędność – minimum
dźwięków, maksimum treści. Chór towarzyszący Kenji Kawaii'emu wryje się wam w głowy - gwarantuję. Jest to
graficzne arcydzieło z silnym nastawieniem na dopracowane detale. Jeśli
interesuje was temat przestrzeni i chcecie się dowiedzieć jak ważną rolę pełni
w filmie to polecam wam TEN film.
Dzieje się
Jeśli
lubicie akcję, zwłaszcza taką w futurystycznych klimatach, to raczej się nie
zawiedziecie. GitS potrafi być dynamiczne, kiedy trzeba, czy to w scenie
pościgu (która powinna wam się kojarzyć z niesamowicie podobną sceną z
Matrixa), czy w scenie walki wręcz. Doliczcie do tego czołgi, helikoptery i
szybkie auta. Także tutaj widać z jakim pietyzmem animatorzy podchodzili do
swojego dzieła - wyjechali nawet na bezludną wyspę, na której mogli testować
jak zachowują się naboje w kontakcie z różnymi powierzchniami. Intryga, chociaż
dla mnie pretekstowa też jest zawiązana sensownie i angażuje uwagę widza, a
typowy dla lat 90. motyw spisku rządowego odgrywa prominentną rolę.
Kultowe, czy nie?
Tak
naprawdę tym, co świadczy o wyjątkowości animacji jest warstwa naddana, kryjąca
się pod wszystkimi formalnymi zabiegami. Innymi słowy przekaz i znaczenie jakie
film niesie. Ghost in the shell to wbrew pozorom wcale nie jest historia o
grupie zajmującej się cyberprzestępczością, albo żeby powiedzieć precyzyjniej:
nie tylko. Dla mnie GitS to zawsze i przede wszystkim opowieść o
człowieczeństwie. Brzmi kuriozalnie? Jak film animowany opowiadający o
cyborgach, pracujących dla sekcji bezpieczeństwa publicznego może podejmować
taką tematykę? Ano może. Podobnie jak Blade Runner Ridleya Scotta, Ghost in the
shell pod konwencją science fiction kryje drugie dno; szeroką gamę znaczeń,
motywów i archetypów. Prowokuje do zadawania pytań takich jak; gdzie kończy się
człowieczeństwo? Co świadczy o tym, że istnieję? Czym jest życie? Czy
świadomość to suma wspomnień, czy też zupełnie coś innego? Czym właściwie jest
świadomość? I pytanie najważniejsze: czy rzeczywiście istnieje duch w pancerzu?
Pani Major
W miarę
rozwijania się historii, narracja koncentruje się na Motoko; w pełni
scyborgizowanej major, która w pewnym momencie zaczyna kwestionować swoją
jednostkowość. Mamoru Oshii za pomocą różnych chwytów pokazuje nam, że w
świecie, w którym prywatność i unikalność niemal nie istnieją, kryzys
tożsamości jest naturalną konsekwencją. Pamiętacie scenę z Matrixa? Tę, w
której Neo idzie przez tłum ludzi i dekoncentruje przez kobietę w czerwieni?
Siostry Wachowskie użyły wtedy bardzo ciekawego zabiegu; tłum składał się z
bliźniąt. Miało to pokazać iluzję i stworzyć poczucie sztuczności, programu.
Podobny koncept wykorzystany został w GitS; choć może to być trudne do
wyłapania za pierwszym razem, przy ponownych seansach będziecie w stanie
zobaczyć pewną powtarzalność. Modele takie same jak Motoko, identyczne plakaty
wiszące na ulicach – wszystko to ma pokazać, że w tym świecie nie ma miejsca na
unikalność. Nie ma miejsca dosłownie, ponieważ zgodnie z konwencją,
cyberpunkowe metropolie są zatłoczone i zaśmiecone. Sama Motoko, czyli filmowa
protagonistka mówi, że o jednostkowości świadczy chociażby twarz odróżniająca
nas od innych. Co więc w sytuacji, kiedy nawet nasza twarz nie jest czymś, co
należy tylko do nas? Idąc dalej – co jeśli tak naprawdę całe nasze ciało nie
jest naszą własnością? Film pokazuje to bardzo wyraźnie – pracownicy sekcji 9
mogą zrezygnować w każdym momencie, pociąga to jednak za sobą konsekwencje w
postaci oddania cyberciała i wspomnień w nim zawartych. Sukcesu nie gwarantuje
nawet ucieczka, jako że do prawidłowego funkcjonowania cyborgom potrzebny jest
skomplikowany serwis. Można tu mówić o sytuacji patowej, ludziach uwikłanych w
wewnętrzne machinacje rządów i korporacji, które bez skrupułów pozbędą się
niepotrzebnego lub groźnego balastu.
Symbolizm
Zastanówmy
się chwilę nad tym ile mamy wokół siebie rzeczy - takich które są wyłącznie
nasze. Zastanówmy się ile drobiazgów gromadzimy na co dzień, a na które zwykle
nie zwracamy uwagi. Oshii zdaje sobie sprawę z wagi tych rzeczy. Pokój Motoko
zawiera tylko jej łóżko, nie ma tam nic, co świadczyłoby o tym, że jest
zamieszkany. Major nie używa nawet światła i ujęcie wnętrza, przedstawione jest
w mroku. Jedyną rzeczą jaka wydaje się być jej bliska jest kurtka. Wszystko
pozostałe należy do kogoś innego; całe wyposażenie, którego używa podczas
misji, a nawet wspomnienia, które zawiera jej cyberciało nie są czymś, co
posiada na własność.
Spróbujmy sobie wyobrazić to poczucie
zamknięcia, duszenia się w tej metaforycznej ciasnocie. Każdy człowiek
potrzebuje przystani bezpieczeństwa, każdy ma jakieś drobiazgi potrafiące ukoić
strach czy rozpacz. Tutaj nie ma miejsca na bezpieczeństwo czy prywatność. Nie
ma nic, co pozwoliłoby na chwilę uwolnić się od beznadziejności sytuacji, nie
ma nawet dokąd uciec. Wszystkie ujęcia miast pokazują brudną, zatłoczoną
metropolię, pełną walających się śmieci. Można powiedzieć, że to poczucie
zamknięcia zostało uchwycone przez animatorów, paradoksalnie przez ograniczenie
animacji. Już wyjaśniam: intencją reżysera było aby Motoko wydawała się być jak
lalka. Major praktycznie nigdy nie mruga, nie okazuje emocji, nie zmienia
mimiki twarzy. Pamiętajmy, że w filmie animowanym wszystko jest o wiele
bardziej intencjonalne. Animator nadaje postaci życia, ruchów, gestykulacji.
Każda decyzja jest podejmowana świadomie i ma stworzyć iluzję żywej,
istniejącej postaci. O tym jak Motoko różni się od innych można stwierdzić porównując
ją choćby z jedynym członkiem sekcji 9, który nie ma żadnych cyborgizacji.
Pięknie pokazuje to scena, w której oboje rozmawiają: mamy tu dwa różne punkty
widzenia, Togusa reprezentuje bardziej ludzki, emocjonalny zaś major kieruje
się czystą logiką. Widać to także w sposobie w jaki bohaterka traktuje swoje
cyberciało. Nagość nie jest dla niej niczym krępującym, nie postrzega ciała
jako część siebie, raczej jak skorupę, która nie jest „nią”. O ile rozumiemy,
że nagość jest wymagana do użycia kamuflażu termooptycznego, o tyle ciężko nam
zaakceptować, że bohaterka nie próbuje się zakryć od razu po jego użyciu. Nie
jest to dla niej ważne, w przeciwieństwie do jej partnera, który zawsze dba o
jakieś nakrycie – bardzo po ludzku.
Quo vadis?
Centralnym tematem
filmu jest wewnętrzna podróż jaką odbywa Motoko. My widzowie widzimy jej
wątpliwości, sympatyzujemy z nią, ponieważ usiłuje odszukać swoje JA w świecie,
który jej to utrudnia. Z czasem widzimy jej determinację i fascynację Władcą
Marionetek. Prowadzi to do ostatecznego finału i konfrontacji między tym
dwojgiem. Pojawia się tu znowu pytanie o status sztucznej inteligencji lub
innej formy życia narodzonej z danych. Rozważania na temat tego, czy maszyny
lub programy mogą zyskać samoświadomość toczą się od lat, jednak wciąż nie
znamy odpowiedzi. Wchodzi tu do gry głęboka i trudna filozofia i etyka. W
pewnym momencie sama Motoko zwraca uwagę widza, że jeśli komputerowy mózg
mógłby wykształcić duszę i stać się niezależny to jej istnienie podlegałoby tym
większemu kwestionowaniu. Ponownie: czym jest życie? Kim jest człowiek? Co
jeśli jedynym, co świadczy o moim istnieniu jest moja zdolność zadawania pytań?
Konteksty, odniesienia...
Fani
pewnego pisarza mogą odnaleźć w filmie wiele znanych sobie tropów i motywów.
Dość łatwo doszukać się paraleli między GitS a twórczością Philipa K. Dicka.
Nie wiem czy takie porównanie zostało przez kogoś przeprowadzone, ale ciężko
zaprzeczyć, że zastanawianie się nad kondycją człowieczeństwa i eksplorowanie
tej cienkiej czasem granicy między rzeczywistością a ułudą, lub snem a jawą to
tematy, które Dick poruszał chętnie i często. Poza przywoływanym już przeze
mnie Łowcą androidów (lub dla purystów poza dziełem Czy androidy śnią o
elektronicznych owcach) warto tu wymienić chociażby Ubika, czy Przypomnimy to
panu hurtowo. Omówiłam pokrótce tę warstwę filmu, która zajmuje się światem
wewnętrznym głównej bohaterki i humanizmem w ogóle. Teraz chciałabym przejść do
kolejnego punktu, równie niepokojącego, co atrakcyjnego: złudności
rzeczywistości.
Co jest prawdą?
Koncept, że
wszystko wokół nas może nie być tym czym się wydaje nie został wymyślony w
Matrixie. Właściwie pojawił się sporo wcześniej, choćby w takim klasyku jak
Alicja w Krainie Czarów, do którego film Wachowskich poniekąd nawiązywał.
Konwencja oniryczna nie jest niczym nowym i była wykorzystywana już w
starożytności. Czasy współczesne zmodyfikowały jej oblicze przez, co stała się
o wiele mniej jednoznaczna, służąca jakimś celom, a nie będąca celem samym w
sobie. Na naszym polskim podwórku również mamy przykłady genialnego jej
wykorzystania jak choćby Sklepy cynamonowe Schulza, czy Kongres Futurologiczny
Lema. Mieszanie widzom lub czytelnikom w głowach, prezentowanie im
rzeczywistości, która okazywała się być zaledwie lustrzanym odbiciem prawdziwej
lub jej zupełnym przekształceniem jest fascynujące i może służyć konkretnym
celom.
Skąd ten
krótki fragment o oniryzmie? Przede wszystkim stąd, że przestrzeń kreowana w
tej konwencji, nieważne jak realistyczna zawsze okazuje się fałszywa. W
sytuacji, kiedy nie możemy zaufać własnym oczom, kiedy oczywistości i pewniki
okazują się jedynie kłamstwem sypią się filary samej naszej egzystencji.
Tracimy poczucie bezpieczeństwa, nie tylko nie wiemy w jakim świecie żyjemy,
ale nie znamy zasad jakimi się rządzi. Co jeśli tak jak w Matrixie można je
łamać lub naginać? Co jeśli nic, co widzę nie jest prawdziwe? Jedną z
najważniejszych rzeczy czyniących człowieka indywidualnością są wspomnienia.
Ludzie mają różne doświadczenia, a one wpływają na to jak widzimy świat i
pomagają kształtować naszą osobowość. Nawet jeśli nie zostanie mi nic, mam
przecież swój własny umysł, swoje myśli, wyobrażenia, wspomnienia, do których
mogę wrócić. Prawda? Nie w świecie Ghost in the shell.
Ciężko
sobie wyobrazić jak niewyobrażalną tragedią musi być wszczepienie fałszywych
wspomnień. Nie da się ich odróżnić od prawdziwych, nie da się ich wykasować.
Trzeba żyć ze świadomością, że coś na czym zbudowało się swoje motywacje może
być kłamstwem. Oshii pokazuje nam to dokładnie w scenie ze śmieciarzem, któremu
zaprogramowano wspomnienia o nieistniejącej rodzinie. Nie tylko naruszone
zostają tu intymne bariery ludzkiego umysłu i zostaje pogwałcona suwerenność
jednostki. Jest to akt terroru odciskający się głębokim piętnem i kładącym
cieniem na całe życie. Tak inwazyjna ingerencja jest tym gorsza, że
manipulowany człowiek jest przekonany o tym, że sam podejmuje decyzje, podczas
gdy w rzeczywistości jest zupełnie zewnątrzsterowny. Ponownie więc trzeba
zapytać: czym jest rzeczywistość? Tym, co widzę, że jest? Tym, co myślę, że
jest? A może nie istnieje prawdziwa rzeczywistość? Może wszyscy jesteśmy
marionetkami w czyiś rękach? Niemożliwym jest ustalenie czegoś takiego.
Wiele warstw
Ghost in
the shell prowokuje subtelnie do innych, mniej oczywistych rozważań; o statusie
technologii w naszym życiu, o tożsamość w wielokulturowych społecznościach,
nawet o brutalność służb specjalnych. Sednem tego wszystkiego jest to, że nie
jest to prosta historia z efektownymi wybuchami. W istocie podejmuje
najdawniejsze i najtrudniejsze tematy z jakimi boryka się ludzkość. O
człowieczeństwo i życie samo w sobie. Słyszałam opinie, że GitS jest nudne, że
wolno się rozwija, że jest przekombinowane, zbyt egzaltowane. I... mogę te
opinie zrozumieć. Jeśli chodzi o moje odczucia to wpisuje się idealnie w niszę
filmową, która jest mi bliska - intelektualne science fiction. Nie przeszkadza
mi, że akcja rozwija się wolno jeśli całość jest dobrze skonstruowana i prowadzi
do jakiejś konkluzji. Wiem jednak, że nie jest to film dla każdego. Osobiście
kojarzy mi się trochę z Odyseją kosmiczną 2001, która też podejmowała się
trudnych tematów i dłuuuuuugo rozkręcała i z przywoływanym parokrotnie Blade
Runnerem. Głęboko zachęcam żebyście spróbowali obejrzeć ten film i wyrobić
sobie własną opinię. Nawet jeśli będzie negatywna, to przynajmniej napatrzycie
się na piękne kadry.
Dziękuję,
że poświęciłeś chwilę na przeczytanie tego tekstu. Jeśli zainteresował cię
temat Ghost in the shell to polecam zapoznanie się z jakąś analizą, dla
przykładu TĄ. Jest wiele rzeczy, o których nie wspomniałam, wiele motywów,
których nawet nie tknęłam (jak choćby pojawiające się lustro). Pamiętaj, że
masz prawo zarówno przyznać mi racje jak również się ze mną nie zgodzić,
dlatego zachęcam do komentowania i dyskusji.
Trzymaj się
ciepło!