poniedziałek, 21 września 2015

Czy tradycja jest lepsza od technologii? Książki tradycyjne kontra ebooki




Mam w życiu parę problemów, które choć nie spędzają snu z powiek, to potrafią być irytujące. Jednym z nich jest dotrzymywanie terminów w bibliotece. Przez jakiś czas mam wszystko pod kontrolą: książki, terminy, wszystko ładnie poukładane lub zapisane w kalendarzu. A potem zapominam o kalendarzu. Albo go gubię. Do biblioteki zawsze jest jakoś zbyt daleko, więc odwlekam. A potem odwlekam tak bardzo, że aż wstyd się tam pokazać. Zdarza mi się wykorzystywać patent na czytelnika-ninja: proszę kogoś żeby oddał książki za mnie, ale rodzina posiada już pewien instynkt samozachowawczy i prawie nigdy się nie zgadzają. Ostatecznie idę i solennie obiecuję sobie, że to się nigdy więcej nie powtórzy, rzecz jasna wychodząc ze stertą książek. I historia się powtarza...



Dobre, bo tradycyjne


Jedną z zalet papierowej książki są walory estetyczne. Nie oszukujmy się, większość moli książkowych ma w swojej biblioteczce pozycje, które są wyeksponowane bardziej niż inne. Zdarzyło się wam kiedyś kupić książkę pomimo, że posiadacie już ten tytuł, tylko dlatego, że podobało się wam nowe wydanie? Ta, mi też. Taka ozdoba świetnie wygląda na półce i sprawia, że czujemy się wyjątkowo zadowoleni z siebie. Chwilowo. Problem pojawia się, kiedy książki ograniczają przestrzeń życiową tak bardzo, że nie ma już miejsca na cokolwiek innego. Na przykład na łóżko.

Jeśli o mnie chodzi, to papierowe wydanie ma tę dodatkową przewagę nad ebookiem, że mogę dokładnie przyjrzeć się ilustracjom. Jako ogromnej fance ilustracji książkowej, zdarza mi się kupić książkę, nie dla treści lecz dla obrazków. Studiuję je później w celu ustalenia; jak u grzyba artysta je stworzył. Jasna sprawa, że istnieją ebooki, na których można się przyjrzeć nawet najdrobniejszym szczegółom. Na moim ukochanym PocketBooku jednak się tego zrobić nie da. Zwłaszcza, że nie obsługuje kolorów. 

Ta nerwica...


Książka tradycyjna potrafi być dla mnie jednak niesamowicie problematyczna. Wystarczy, że jest wydrukowana na papierze, który mi nie odpowiada i nie ma opcji, że w ogóle wezmę ją do ręki. To akurat stricte moje zaburzenie, przez które nie jestem w stanie dotykać np. gazet i ulotek. Mam tak od dziecka (wyobraźcie sobie jaką męczarnią były zajęcia z wydzierankami na plastyce) i niestety nie zapowiada się na to żeby w najbliższym czasie mi przeszło. Kojarzycie ten cienki papier, na którym wydawane są krzyżówki i kieszonkowe wersje książek? Całkowicie odpada. Jeśli muszę go dotknąć to robię to wyłącznie przez rękaw. True story. Poza dotykiem wkurza mnie też ich zapach, więc odpadają po całości. 

Jak większość moli książkowych ja też lubię pozycje, wydane na porządnym papierze i zapach farby drukarskiej. Nie jest to jednak na tyle istotna rzecz, żebym nie mogła się bez niej obejść.

Mówiąc ogólnie


Odchodząc od moich własnych zaburzeń, tradycyjna książka posiada parę wad, z którymi nie bardzo jest jak dyskutować. Po pierwsze: książki są ciężkie. Zabranie gdzieś ze sobą wielkiego tomiszcza, które koniecznie chcemy przeczytać, może się okazać problematyczne. Po drugie: stare książki potrafią doprowadzić astmatyka i alergika do szału. Kurz, roztocza, pleśń... Wszystko to może nie tylko irytować podczas czytania, ale wręcz zaszkodzić zdrowiu. Po trzecie: rynek wydawniczy szkodzi środowisku. Jest to niestety rzecz, o której rzadko myślimy, a jednak wypadałoby się czasem zastanowić. Wystarczy poczytać ile drzew rocznie ścina się by wyprodukować papier. Nie zapominajmy, że podczas produkcji papieru używa się różnego rodzaju chemikaliów, a gotowe książki trzeba rozwieźć i często zafoliować. Wszystko, to przyczynia się niestety do ogromnej emisji CO2.

Ebook - lepsza alternatywa?


Korzyści z używania ebooków jest wiele. Są lekkie, poręczne i wszędzie się zmieszczą. Nie musimy się ograniczać do jednej czy dwóch książek - zamiast tego możemy zabrać na wakacje choćby 100 - w formie elektronicznej. Nie powodują napadów astmy i są bardziej ekologiczne (mimo wszystko). Zwykle mają opcję stosowania zakładek, wbudowane słowniki i dodatkowe miejsce na kartę pamięci. Dlaczego, więc mimo tylu zalet, wciąż są mniej popularne niż ich tradycyjne odpowiedniki?


Kalkulacje


Średnia cena najtańszego czytnika to 200zł, często jest to kwota, którą ciężko wpisać w domowy budżet, zwłaszcza, że zwykle są bardziej priorytetowe wydatki. Wielu ludzi jest też przekonanych, że cena ebooka powinna być o wiele niższa niż książki papierowej. Tymczasem różnica wynosi średnio 20-30%. Dzieje się tak z paru powodów, w które nie będę się wgłębiać (wujek google będzie pomocny zainteresowanym) ale jednym z ważniejszych jest VAT, który w Polsce wynosi odpowienio: 5% na książkę papierową i 23% na książkę elektroniczną. Dyskusja dotycząca tego, czy ebook powinien być tańszy, czy nie to spór na inną okazję i każda strona ma dobre argumenty.

Mimo wszystko, kiedy już zainwestujemy w czytnik i zaczniemy kupować treść w formie elektronicznej, to po pewnym czasie koszty nam się zwrócą. Warto zwłaszcza korzystać z wyprzedaży, na których można upolować całe pakiety ebooków w naprawdę dobrych cenach.


Ale jak mam się pochwalić?


Spora część czytelników nie jest przekonana do czytników, z powodów wskazanych przeze mnie na początku. Czytnik nie przedstawia się tak ładnie na półce, nie będzie ozdobą mieszkania. Wchodzi tutaj siła sentymentu i przyzwyczajenia, a także pewna forma sakralizacji książki w naszym kraju. Dodatkowo wielu ludzi, kupując plik nie ma poczucia, że tę książkę autentycznie posiada. Mimo wszystko brak możliwości przekartkowania danego tytułu to wciąż bariera, której sporo ludzi nie chce przekraczać. Moim skromnym zdaniem należy to uszanować, bo każdy ma prawo celebrować literaturę jak mu się podoba. 

Tego nie ma i tego też nie ma...


Dużą przeszkodą, nawet dla propagatorów i fanów ebooków, jest niedostępność wielu tytułów. Studenci nie znajdą niestety każdego podręcznika akademickiego (i mowa tu o tych legalnie dostępnych, a nie skanach na chomiku), a o dostępności, starych i rzadko spotykanych pozycji można w ogóle zapomnieć. Co jest oczywiście niczym dziwnym, biorąc pod uwagę, że tworzenie ebooków dla bardzo wąskiego grona potencjalnych czytelników, byłoby nieopłacalne. 

Ale za to można za darmo


Przeciwieństwem powyższego jest duża dostępność wielu lektur, które można znaleźć w serwisie Wolne Lektury. Jest to olbrzymi krok w dobrą stronę, przyczyniający się do ogólnej dostępności książek i krzewienia czytelnictwa w ogóle (co w Polsce akurat bardzo się przyda). Wszystkie zawarte tam pozycje dostępne są w kilku formatach (w tym PDF, więc można je czytać nawet na komputerze bez konieczności użycia czytnika), nawet audio. Dodatkowo - są legalne i darmowe dla wszystkich.

No to w końcu, co lepsze?


Łatwo stwierdzić, że zarówno książka tradycyjna jak i jej elektroniczny odpowiednik posiadają wady i zalety. Według mnie dobrze jest utrzymać między oba formami jakąś formę symbiozy. Pewne pozycje - chociażby tomiki poezji wydawane w specyficzny sposób, zwyczajnie nie mogą być zaadaptowane do elektronicznego pliku. Z kolei całą resztę można według mnie spokojnie zastąpić ebookami i osobiście tak też powoli będę robić. 

0 komentarze:

Prześlij komentarz